Forum www.seether.fora.pl Strona Główna www.seether.fora.pl
Pierwsze polskie forum dla fanów zespołu Seether !
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadania Volara

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.seether.fora.pl Strona Główna -> Pisarze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 19:32, 13 Maj 2012    Temat postu: Opowiadania Volara

Przedstawię swoje opowiadanie, nad którym pracuję kiedy mam wolną chwilę co niestety ostatnio jest bardzo rzadkie. Jeszcze dużo w nim chce zmienić, plany są ale niestety czasu brak. W wakacje może coś dopiszę ;] myślę by końcowy efekt zawierał się w 20-30 stronach a4 czyli miedzy 40 a 60 w formacie wydawanym przez większość wydawnictw. ;] pozdrawiam i miłego czytania Smile

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eeuf
Administrator



Dołączył: 27 Mar 2012
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vanilla sky

PostWysłany: Nie 18:55, 03 Cze 2012    Temat postu:

No no no Volar ! To jest na prawdę dobre !

Zacznę od tego, że na prawdę przyjemnie się to czytało, z wielkim zainteresowaniem. Sam pomysł na opowiadanie po prostu świetny. Da się zauważyć, że masz prawdziwy talent. Są jednak w tym opowiadaniu błędy, które na pewno zauważyłeś/ zauważysz bo jak sam napisałeś chcesz do opowiadania wprowadzić jakieś zmiany.

No i najbardziej rzucający się w oczy błąd to sposób zapisu dialogów.

Cytat:
- Dom po prawej. –powiedział Adam.


Poprawnie powinno być bez kropki po wypowiedzi a więc :

- Dom po prawej - powiedział Adam.

Wyślę Ci na pw poradnik zapisu dialogów w takiej łatwej, przystępnej formie bo z tym na prawdę wielu ma problemy. Very Happy

Podsumowując opowiadanie mi się podoba i chętnie przeczytałabym kolejne części. Very Happy Jeśli coś naskrobiesz to wrzucaj !

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eeuf dnia Nie 19:00, 03 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 18:59, 03 Cze 2012    Temat postu:

nie no wiadome, że błędy są Very Happy a jak piszę wiesz to mi wszystko wchodzi tak raz i zapisuje daje kropkę i jadę dalej. Smile nie myślę o tym co tam dalej będzie po prostu pisze Smile dopiero potem jak naskrobię większy fragment to go czytam i sprawdzam błędy Smile ale dziękuję dziękuję za pokazanie na co zwrócić uwagę bo daje głowę, że pewnie dużo mam tak napisanych Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 19:28, 04 Cze 2012    Temat postu:

Gdańsk, październik 2011 r.
Pogoda nie dopisywała tego roku. Od dwóch tygodni, codziennie padał deszcz. Towarzyszył mu nieprzyjemnie ostry i zimny wiatr, który wbijał się w każdą wolną, nawet najmniejszą szparę ubrania. Tej nocy, w mieście było wyjątkowo cicho. Nie jechał żaden samochód. Psy nie szczekały… Tylko latarnie paliły się dając znikome światło i poczucie bezpieczeństwa samotnie podróżującym.
O trzeciej rano zadzwonił domofon. Detektyw mozolnie wygramolił się z łóżka i ubrał szlafrok. Podszedł do domofonu przecierając oczy i odebrał, mówiąc:
- Czego?!
- Detektywie Porzelski, proszę szybko zejść. Znaleźliśmy ofiarę – powiedział głos, który mężczyzna od razu rozpoznał. Był to Adam Pochaćko, jego podwładny.
- Dobra już.
Porzelski zdjął szlafrok i piżamę, nałożył swój garnitur i zasznurował wypastowane na połysk buty od Gino Rossiego. Wyszedł z mieszkania zamykając je na klucz i czym prędzej ruszył na dół. Zastanawiał się czy Adam wziął dla niego kawę. Jeżeli nie, to będzie mu musiał znowu przypomnieć o tym, że bez kawy się nie obejdzie i dostanie po pysku.
Otworzył drzwi od klatki schodowej i wyszedł na parking. Adam stał przed samochodem z kubkiem znakomitego trunku, dzięki któremu potrafi rozwikłać najgorsze zagadki. Najwidoczniej zrozumiał ostatnim razem co potrafi jego przełożony. Podszedł, a ten bez słowa wręczył mu kubek ciemnego i gorącego napoju, otworzył drzwi do służbowego Mercedesa swojemu przełożonemu i sam zasiadł za kierownicą. Ruszył łagodnie, aby nie wylać napoju swego szefa. Przejechali ze dwadzieścia kilometrów i stanęli.
- Dom po prawej – wskazał Adam.
Porzelski wszedł między policjantów i pokazując odznakę bez słowa przejął śledztwo. Mundurowi wyszli mrucząc coś pod nosami, a dwaj detektywi zostali sami w domu. Nic nie wskazywało na przestępstwo. Parter i piwnica były bardzo zadbane. Czyste i ustrojone w stylu minimalistycznym. Weszli na górę. W sypialni był włączony telewizor a w gabinecie na stole leżały stosy kartek z różnymi dokumentami. – Prawnik? – pomyślał Porzelski. Została im łazienka. Otworzyli drzwi i powoli weszli do środka. Pod prysznicem, przybity do ściany dwunastoma wielkimi kołkami, był mężczyzna, w wieku około 30 lat. Miał średniej długości, kręcone, brązowe włosy. Prysznic był nadal włączony. Strumień wody lekko zahaczał o zwłoki.
- Okropne! – stwierdził młody.
- Nic tu nie jest okropne. Spójrz, dwanaście kołków. Czemu akurat dwanaście? – trwał chwilę w zadumie rozglądając się po pomieszczeniu - Co to jest? – powiedział Jerzy Porzelski, wskazując na kartkę powieszoną na suficie. – Adam wiesz co masz zrobić.
Niższy rangą poszedł do salonu po jakiś taboret i zaraz przyszedł. Postawił i wspiął się na niego. Ledwo sięgnął kartki i stracił równowagę.
- Ty to jesteś łajza! Wstawaj! – powiedział rozzłoszczony detektyw. – Nie wygłupiaj się!
Pochaćko spróbował jeszcze raz jednakże teraz mu się udało i z uśmiechem na twarzy wręczył swemu przełożonemu kartkę.
Jerzy zaczął czytać:
„To co tu widzicie, jest tylko początkiem. Jezus wybrał ludzi do łowienia ryb. Spójrzcie co się teraz dzieje. Coraz więcej słychać o pedofilii wśród ich następców. Na świecie nie ma pokoju. Co chwila, ktoś niszczy komuś życie. Nic nie jest takie jak powinno.
Jestem sprawiedliwością tego świata. Tym, który przyniesie katharsis dla naszej ziemi. W życiu każdego człowieka przychodzi czas, gdy dostaje od swego stwórcy powołanie. Mi objawiło się we śnie. Zostałem przepowiedziany w księgach, o których wy, zwykli śmiertelnicy, nigdy nie słyszeliście. Wasze życie jest w moich rękach. Nikt nie zdoła mi się przeciwstawić. Ten człowiek zgrzeszył, lecz nie został ukarany przez sąd. Nadal wyczuwam jego odrażającą aurę. Tfu! Jego serce przepełnione było nienawiścią do swoich bliskich. Zamordował całą swoją rodzinę. W procesie, sąd uznał go niewinnym, gdyż został przekupiony. Jako prawnik znał wiele przepisów. Nie znał jednak tych, którymi rządzi się świat duchów.
Mam nadzieję, że uda wam się przejrzeć na oczy i pomożecie mi w drodze ku zbawieniu. Detektywie… Obserwuje Cię… Z pozdrowieniami Mesjasz”
****


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 19:29, 04 Cze 2012    Temat postu:

Gniezno, maj 964 r.
Był upalny wiosenny dzień. Jak każdego ranka syn Siemomysła udał się do lasu aby upolować jakiegoś królika. Szedł przyczajony i skupiony. Nie tracił nie potrzebnie sił ganiając jak reszta, za zwierzyną, która i tak zdoła im uciec. Na plecach miał kołczan ze strzałami a w ręku dzierżył łuk. Zobaczył ślady na ziemi. Nie były takie jak zawsze. Odbiegały od znanych mu tropów. Te ślady prowadziły bowiem do zakazanego lasu. Stanął na granicy i po chwili zdecydowanym krokiem odwrócił się w stronę domu.
- Co to było? – rozmyślał. – Przecież nic innego w życiu nie spotkałem. Muszę o tym porozmawiać ze starszyzną. Może oni będą wiedzieli co trzeba w tej sytuacji zrobić. Mam nadzieję, że to nie było nic co mogłoby zagrozić osadzie. – powiedział do siebie i przyspieszył kroku.
****
Ciemną aleją, pomiędzy domostwami, szedł Oryk. Zmierzał ku wyjściu z osady. Nagle usłyszał płacz i krzyki. Z jego pleców, ogromna bestia wyciągała swoje kończyny i łapała każdego mieszkańca wioski. Młodzieniec stracił panowanie nad sobą, zaczął się rzucać po ziemi, bić sam siebie i nawet zdołał się podpalić byleby uratować swoich bliskich. Gdy zwijał się z bólu, nad osadą pojawiło się światło i wszystko rozjaśniało. Ktoś z głębokości tego światła rzekł.
- Ty, połączysz się z bestią, której opanowanie zajmie Ci wieki. Ona będzie Tobą kontrolować do czasu gdy osiągniesz wystarczającą moc by się jej przeciwstawić. Gdy to zrobisz, zbawienie nadejdzie. Cały świat ukłoni się przed nowym mesjaszem. Idź i walcz z potworem, który jest Tobie przepowiedziany. Pewnego dnia spotkasz swojego przewodnika. On Ci pomoże. Ufamy Tobie…
Po tych słowach obudził się. Serce waliło mu niemiłosiernie i intensywnie się pocił. Wstał z łóżka i chodził chwilę w kółko. Uspokoił się i położył znów do łóżka. Postanowił nie mówić o tym nikomu…
****
Poranek był miły. Słońce grzało z idealną temperaturą, drzewa dawały sporo cienia a na twarzach wszystkich mieszkańców widoczny był uśmiech. Oryk wyszedł ze swojej chaty i udał się do siedziby starszyzny. Przedstawił się gburowatym osiłkom, nie umiejącym nawet nałożyć kapelusza na głowę i poprosił o rozmowę z przełożonymi. Ci przychylnie rozpatrzyli jego prośbę i zanim się obejrzał, był już w środku. Kazali mu usiąść na specjalnie przygotowanym krześle, zrobionym z dębiny. Znajdował się on w centrum sali a wokół niego był okrągły stół, za którym siedzieli starsi wioski.
- Witaj Oryku synu Siemomysła – rzekł przewodniczący starszyzny. – Podobno widziałeś coś dziwnego? Opowiedz nam, co to takiego było.
- Witajcie! Wczoraj polowałem na królika, i zobaczyłem ślady wielkiego czegoś, przed zakazanym lasem. I przyszedłem tutaj.
- Co powiedziałeś?
- Ale o czym?.
- Gdzie byłeś?
- No w lesie.
- Ehh… - załamał się starzec. – Mówisz, że w zakazanym lesie?
- Tak. – powiedział z irytacją młody myśliwy.
- Niewiarygodne. Hmm… - rozpoczęły się szepty wśród leciwych wiekiem. – Przychodzisz do nas z konkretną prośbą?
- Zaiste. Chcę zaatakować i upolować bestie.
- Cisza! – przerwał mu przewodniczący. – Zadajesz sobie wiele trudu mój chłopcze. – powiedział marszcząc brwi. – zupełnie jak Twój ojciec. Nigdy nie zostawiał niczego w połowie. Zawsze kończył to co zaczął. Jednakże nie możemy Ci z tym pomóc. Zapomnij o tym co widziałeś i nie zapuszczaj się w pobliże zakazanego lasu. – rzekł zwracając się ze stanowczym wyrazem twarzy. – Straż! – zawołał starszy wioski. – Następna osoba! – krzyknął i dwóch barczystych chłopów wyprowadziło Oryka.
Oryk szedł przez środek osady starając przypomnieć sobie sen, który go tak zadręczył dzisiejszej nocy. – Może to ma powiązania z tymi śladami? – pomyślał. Przechadzał się jeszcze przez chwilę wśród swoich sąsiadów. Kupił trochę mięsa od rzeźnika i narzędzi od kowala. Postanowił zapolować na bestię w zakazanym lesie.
****
Gdy tylko zapadł zmierzch, wyszedł po kryjomu z osady i szedł w stronę tropów, które odnalazł. Liczył na to, że znów napotka to „coś”. Po kwadransie trafił na ślad. Podążał jego ścieżką. Przedzierał się przez gęste chaszcze i powalone drzewa. Co jakiś czas dawały o sobie znać sowy i stada mrówek. W końcu dotarł do granicy z zakazanym lasem. Wahał się przez chwilę, lecz gdy postawił stopę na nieznanym mu terytorium i nic się nie stało, dziarsko wkroczył w inny świat.
Na drzewach widać było ślady pazurów. Ziemia była przekopana. Nie było słychać żadnego dźwięku. Ta przytłaczająca cisza miażdżyła psychikę Oryka. Nie poddawał się. Zrobił sobie krótką przerwę. Położył się pod jednym z drzew i usnął.
Czuł krople wody na twarzy. Otworzył oczy i ukazała mu się bestia. Szczerzyła nad nim swe zębiska. Była ogromna. Dwadzieścia metrów wysokości, futro czarne jak smoła, oczy węża i co najdziwniejsze, miała milion ogonów. Myśliwy odskoczył ze strachu i próbował uciec lecz bestia w jednej chwili złapała go w połowie i miotała na różne strony. Poczuł jak jego siły odchodzą i rychło nadejdzie jego koniec. Zamknął oczy i wiedział, że już się nigdy nie obudzi…
****
W osadzie panował wielki chaos, starsi wioski zebrali wszystkich w jednym miejscu i zaczęli przemawiać:
- Mieszkańcy! Nie bójcie się! Nic wam nie będzie! – krzyczał.
- Jak to nie?! Przecież zginęło dziesięciu ludzi! – odezwał się ktoś z tłumu.
- Tak. Lecz to nie powód do paniki. Zajmiemy się wszystkim. Idźcie do domów, czyńcie co musicie byle nie wychodzić po zmroku z chałup. Nie zapuszczajcie się też w las. Jest tam niebezpieczne zwierzę…
- To demon! – krzyczeli przerażeni chłopi.
- To nie demon. Tylko…
- Bogowie zesłali na nas nieszczęście! Musimy spalić kogoś w świętym kurhanie!
- Ahh… co za tępacy. – powiedzieli staruszkowie między sobą.
- Dobrze! Niech i tak będzie! Jutro skoro świt wybierzemy się tam całą osadą. Żeby nikt nie mógł nam niczego podważać. Bierzcie ze sobą co macie.
****
Następnego ranka, wszyscy z wioski udali się świętym traktem do kurhanu. Poszli okrężną drogą i w południe byli na miejscu. Wyszykowali drewno na podpałkę i starszyzna zaczęła wypełniać swe powinności. Usiedli na środku kurhanu i wykopali kawałek świętej ziemi. Unieśli ją w górę i poczęli modlić się do bóstw. Następnie wyrzucili to co trzymali w dłoniach za siebie a fala ciepła ogarnęła ludzi. Poczuli się silniejsi, spokojniejsi. Czuli, że wszystko będzie dobrze. Lecz nie spodziewali się tego co może się za chwilę wydarzyć.
Nagle kurhan rozstąpił się a z jego czeluści wyszedł ogromny szkielet. W lewej dłoni miał topór a w prawej wielką okrągłą tarczę.
- O wielki i wszech potężny królu! Racz wybaczyć nam Twym sługom. Jesteśmy tu by prosić Cię o łaskę dla Twego ludu – krzyczeli w jednym tonie i rytmie członkowie starszyzny. – Błagamy Cię! Pozbądź się tego, o którym nie wolno mówić. Wspomóż nas Twoje wierne sługi.
- Głupcy! Myśleliście, że ujdzie wam to na sucho? – Krzyknął, a niebo spowiły ciemne chmury. Niektórzy chłopi pouciekali, inni zostali wpatrzeni w tą niecodzienną sytuację. – Krew spowiła tę ziemię. Wasze pyszne oblicza widać spod ziemi. To co was spotka jest tylko małą cząstką tego, co przyniesie ten któremu odmówiliście pomocy i wyjaśnień.
- Oryk?! Ale on…
- Tak, zginął. A raczej bestia przejęła kontrolę nad jego ciałem. Teraz stał się nieśmiertelny. I będzie zabijał, aż ktoś mu w tym przeszkodzi.
- Jak możemy go powstrzymać?! – spytali.
- Nie da się. On sam nie da sobie pomóc. To Wy go stworzyliście! – krzyknął, a zimny dreszcz przeszedł po ludziach.
Nagle zza bóstwa wyrósł ogromny potwór. Złapał szkielet i zmiażdżył starożytne kości. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu, ale wokół nich wyrosła niewidzialna bariera. Jak tylko jakiś chłop się do niej zbliżył, strzelała piorunem.
- Zbierzcie się wszyscy na kurhanie! – przemówiła bestia. Mieszkańcy osady posłuchali i szybko stanęli na pagórku. Nie wiedzieli co się dzieje, ale nie chcieli denerwować tego czegoś, od czego zależało ich życie. Dzieci i kobiety płakały. Mężczyźni stali wpatrzeni w bestie. Co po niektórzy krzyczeli żeby ich zostawił. Chaos i panika panowała wśród ludzi.
- Cisza! – skierował się do poddanych starzec. - Czego od nas chcesz?! – rzekł i spojrzał się na bestię.
- Pragnę zbawienia. Waszego i mojego. Muszę zabijać. A teraz! Ukłońcie się przed boską mocą! – po tych słowach z jego paszczy runęły ku kurhanowi ogniste kule. Tak potężne i tak ogromne, że w ciągu kilku sekund nie było już nikogo.
****


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 19:30, 04 Cze 2012    Temat postu:

Sopot, kwiecień 2012 r.
Przez środek ulicy Monte Casino szedł Porzelski w swoim nie nagannym garniturze wraz ze swoim przybocznym. Oboje wyglądali nad wyraz dziwnie. Jak nie z tego świata. Jerzy ubrany szykownie i dystyngowanie, a Adam jak ostatnia wsza na tyłku Kasi z burdelu. Ludzie wpatrywali się w tę dwójkę przechodniów.
- No mów żesz, czego się dowiedziałeś. – powiedział detektyw.
- Ofiara z Gdańska miała na imię Szymon a na drugie Piotr. Był prawnikiem. To prawda, że miał sprawę w sądzie. Podobno, niektóre dowody rzeczowe nagle zniknęły i nie było podstaw do zatrzymania. Mieszkał sam, ale co chwilę wracał z inną kobietą do domu. Najwidoczniej zapomniał o swojej żonie i dwójce dzieci jakie miał wcześniej.
- Dobry chłop! To mi się podoba. Zostawił co za nim i szedł dalej korzystać z życia. Jak dobrze, że ja nie mam na sobie tego kagańca co Ty młody. – Powiedział Porzelski i parsknął śmiechem. Zakrztusił się i kontynuował. – Jedno co mnie zastanawia. To czemu akurat przybił go dwunastoma gwoździami. W liście wspominał coś o Jezusie i łowieniu ryb. Nasza ofiara jak mówisz miała na imię Szymon i na drugie Piotr. Z lekcji religii w liceum pamiętam, że był tam taki apostoł. Wyrzekł się Boga trzy razy i jakieś tam bzdety o nim gadali. Nie obchodziło mnie to za bardzo. – uśmiechnął się szyderczo. – Ale za to pani katechetka… Ta to była dopiero nauczycielka. Każdy za nią wzdychał…
- Proszę spojrzeć! – powiedział młody i wskazał na jeden z budynków.
Na dachu był przybity człowiek. Detektywi ruszyli na miejsce zbrodni. Weszli do kamieniczki i pięli się w górę.
- O Matko ile tu schodów! – narzekał stary a młody ukradkiem się uśmiechał.
- Czego tu checie?! – rzekł mieszkaniec ostatniego piętra.
- Jerzy Porzelski i Adam Pochaćko. Detektywi do spraw wyjątkowych. – powiedział zdecydowanym głosem Porzelski.
- Pokażcie legitymacje…
- A stój pysk – powiedział Jerzy i uderzył mieszkańca kamieniczki w twarz. Ten padł na deski jak słoń. Adam sprawdził tętno. – Żyje. – stwierdził i ruszyli do okna.
- Asekuruj mnie – rozkazał wyższy stopniem.
- Ta jest! – zasalutował mu młody.
- Czy Cię do reszty pogięło?! Będziesz mi tu salutował… Zachowuj się, to poważna sprawa a nie jakieś zabawy z podstawówki.
- Dobrze… Mistrzu. – odburknął mu młody.
- Niech Cię szlag! – powiedział stary i wystawił nogę przez okno szukając jakiegoś podparcia. – Jest! – znalazł kawałek i coraz pewniej wychodził z mieszkania. Skurczył się żeby złapać równowagę i zaczął iść w stronę ofiary. Ocenił odległość. Jakieś piętnaście metrów. Spostrzegł coś poruszającego się na czole nieszczęśnika. – Kolejny list? Co on? Pisać ze mną chce? – pomyślał i przyspieszył.
- Policja, karetka i straż pożarna już w drodze! – krzyknął młody.
Jerzy nic nie odpowiedział. Był zaaferowany tym co właśnie ujrzał przed sobą. Ciało przybite na jedenaście kołków. Klatka piersiowa i brzuch były zapadnięte. I ten list. W kopercie, ze znaczkiem i adresem docelowym. Otworzył. W środku znajdowała się kartka papieru. Była chropowata i lekko pożółkła. Usiadł obok zwłok i zaczął czytać.
„Widzę, że znalazłeś jedenastego apostoła… - apostoła? A jednak! – pewnie niedługo sprawdzisz kim był i jak miał na imię. Mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że zasłużył na to co dostał ode mnie. Już nie długo osiągnę pełną moc. Robisz bardzo duże postępy. A Twój pomagier wydaje się być bardzo smacznym kąskiem… Ale nie o tym miałem mówić.
W tym świecie jestem kimś innym niż myślisz. Gdy się spotkamy ujrzysz prawdziwego mnie. Będziesz musiał mi pomóc. Widzę w Tobie ogromny potencjał. Długo na Ciebie czekałem mistrzu. – Mistrzu?! – rzekł zdziwiony policjant. – Tymczasem, do zobaczenia”.
- Ciekawy ten zabójca… - stwierdził detektyw i przyglądał się niecodziennemu widokowi straży, policji i pogotowia wjeżdżających na deptak Monte Casino. Stado gapiów, wpatrzone w dwóch ludzi na dachu jednego z budynków. Był w centrum zainteresowania i nawet mu się to spodobało.
- Już są! – krzyknął z okna Adam.
- Nie kracz. Toć widzę. Chodź tu i mi pomóż. – odpowiedział mu stary i zaczął wyciągać kołki z ciała. Pochaćko nie chętnie wygramolił się z mieszkania. Szedł powoli w stronę swego przełożonego. W pewnym momencie poślizgnął się i z krzykiem zjechał w dół. Złapał się rynny, co uratowało go przed rychłą i głupią śmiercią.
- Teraz sobie tam wiś jak Ci tak miło. – rzekł do przerażonego chłopaka Jerzy.
- Może by mi pan pomógł?! – darł się z poirytowaniem i ponaglaniem.
- Może tak, a może nie. Pamiętaj, że to ja tu rozkazuje. – powiedział. – I masz się tu zjawić w pięć sekund albo utnę Ci z pensji.
- Nie trzeba. – odezwał się ktoś z mieszkania. Był to jeden ze strażaków.
- No wreszcie! Moglibyście się pospieszyć? – rzekł Pochaćko.
- Już już. Spokojnie. – zwracał się do młodego. I w pośpiechu próbował pomóc zwisającemu człowiekowi.
- Zostaw go… - powiedział Jerzy.
- Cco pan?! – zająknął się strażak widząc ostre i przenikliwe spojrzenie detektywa. Coś na wzór igieł wbijało mu się w oczy i grzęzło w mózgu. Jego wspomnienia, lęki i myśli zaczęły z niego wypływać jak woda z niekończącego się źródełka. Wszystko trwało niecałą minutę jak ten, który ma pomagać, nagle sam potrzebował pomocy. – Słabeusz – powiedział do siebie Porzecki i uśmiechnął się szyderczo. Grupa strażaków przebywających w mieszkaniu, gdy tylko spostrzegli się osuwającego na podłogę kolegę szybko pobiegła mu na ratunek a z okna wyskoczyło dwóch wielkich i pewnych siebie mundurowych, którzy zwinnie pochwycili młodego detektywa.
****
Warszawa, wrzesień 2012r.
Promienie słońca przebijały się przez zasłonięte okna detektywa Jerzego Porzelskiego, w hotelu naprzeciwko złotych tarasów. O jedenastej zadzwonił budzik. Czterdziesto dwu letni mężczyzna z niesmakiem i grymasem na twarzy musiał wstać i opuścić ciemnowłosą piękność. Otworzył drzwi i schylił się po gazetę, którą kazał przynosić codziennie Adamowi. Poszedł do łazienki za potrzebą. Umył się i chwilę jeszcze popatrzył na widok młodej i zgrabnej kobiecie o jędrnych kształtach, która w nocy obejmowała go z taką siłą, że mogłaby zgnieść samochód i robić za maszynę do przerabiania aut w złom. Teraz leżała tak niewinnie i z uśmiechniętą twarzą przytulała się do poduszki, a jej włosy opadły na piersi. Zszedł do restauracji. Była ładnie wystrojona. Bez jakiegoś przeciążenia żmudnymi dodatkami. Ot kilka obrazów i panino w kącie. Wszystkie stoliki były wolne, więc usiadł przy oknie. Na śniadanie zamówił jajecznice na boczku i bułki. Do popicia poprosił wodę i dwie aspiryny. Wczorajsza noc dawała mu się we znaki.
- Już nie te lata Jerzy. – mówił do siebie. – To już nie te lata… - powtarzał.
Wziął do ręki gazętę i zaczął przeglądać od tyłu. Taki miał zwyczaj. Nie chciał być taki jak reszta społeczeństwa. Chciał się wyróżniać. Gdy doszedł do pierwszej strony. Dla niego była to już ostatnia ze spokojem zaczął dogłębniej czytać.
- Dziesiąta ofiara seryjnego zabójcy z kołkami! – taki napis widniał na samej górze strony. – Policja próbuje ustalić, kto stoi za tymi tajemniczymi morderstwami. Dotarliśmy do pewnych wiadomości, że jeden z detektywów oraz morderca, korespondują ze sobą. Czyżby był w to zamieszany? Na to pytanie większość osób odpowiadała twierdząco. Jednakże nie można wykluczyć, że morderca po prostu drwi sobie z Polskiej policji.
Anita Burgosz
- To stek bzdur! – krzyknął na całą salę restauracyjną detektyw i cisnął gazetą przed siebie.
- To nie prawda. – powiedział nieznajomy, który pojawił się przed Porzelskim.
- Spadaj! Jem śniadanie… - odrzekł naburmuszony Jerzy.
- To mnie szukasz. – przyznał się zamaskowany człowiek.
- Ciebie?
- Tak. Mnie. Jestem tym o kim piszą w gazetach. Jestem Twoją enigmą. A teraz stoję tu. Przed Tobą…
- Czego tu chcesz?
- Żebyś mi pomógł.
- Ja? Niby jak? Żebyś znowu kogoś zamordował? I wysłał mi kolejny liścik?
- Nie. Jestem tu, bo osiągnąłem już maksimum tego co mogłem osiągnąć sam. Niestety to nie wystarcza do opanowania bestii, którą we mnie zaklęto.
- Jakiej bestii? O czym Ty gadasz? Postradałeś rozum?! – pytał zdziwiony Jerzy. – Poza tym niby czemu miałbym Ci wierzyć?
- Nie musisz. Sam sobie nie wierzyłem kiedy się ocknąłem. Opowiem Ci wszystko w skrócie. Jestem Oryk. Syn Siemomysła. W moim ciele został zaklęty demon. Nie wiem kto to zrobił jednakże miał potężną moc. Pamiętam, że przed tym zaklęciem miałem sen i ujawnił mi się Bóg. Sądzę, że to on chciał tym sposobem ukarać mnie za moje przewinienia i grzechy jakich się dopuszczałem. I udało mu się. Dzięki tej bestii żyje ponad tysiąc lat, jednakże jest to też moje przekleństwo…
- Tysiąc lat? Co Ty pieprzysz?! – powiedział zdziwiony detektyw.
- Jestem jednym z synów Siemomysła. Czyli jestem bratem Mieszka I.
- Mieszka I ?! Coś mi tu nie gra… Jak w takim razie przeżyłeś?
- Tak jak mówiłem potwór…
- Ah tak. Potwór. – przerwał nieznajomemu Porzelski.
- Ma potężną siłę. Okiełznałem go do tego stopnia, że mogę sam wybierać ofiary, które zabiję. Kiedyś nawet tak nie wyglądałem jak teraz. Bestia przejęła nade mną kontrolę. Lecz z czasem oswajałem ją i nie pozwalałem sobą do końca manipulować. Muszę jednak spełniać jej minimalne potrzeby. Muszę zabijać. Tych co teraz zabijałem… Widziałeś liczbę kołków jakimi ich przybijałem?
- Tak.
- Jakieś wnioski detektywie? – spytał zamaskowany człowiek.
- Za każdym razem, był o jednego kołka mniej… zawsze był list..
- Zgadza się, chciałem Ci wytłumaczyć to przez listy. Ale najwidoczniej zbyt skomplikowanie pisałem…
- Uważasz mnie za debila?! – Powiedział z oburzeniem Porzelski.
- Oczywiście, że nie. Jednakże jestem tu też z innego powodu. Przepowiedziano mi, że spotkam swego mistrza. Mentora.
- To ja nim jestem? Przeważnie kończyłeś tak listy.
- Dokładnie. Tak sądzę, że dzięki Tobie uzyskam zbawienie. Moją duszę oczyścisz z grzechów i w końcu spocznę. To wieczne życie jest męczące. A to co widziałem dodatkowo psuje mi humor.
- Chcesz, żebym ja. Detektyw Jerzy Porzelski, miał pomóc temu, kogo ściga?
- Byłbym wdzięczny.
- To sobie bądź. – powiedział po czym wyciągnął zza marynarki pistolet i wycelował w nieznajomego, lecz tego już nie było. Zniknał, a na jego miejscu pojawił się kelner.
- Proszę pana! – mówił przestraszony pracownik restauracji. – Jjjjajecznica dla pana. – dokończył gdy detektyw schował swojego służbowego glocka.
- Przecież widzę. – Zwrócił się do kelnera. – No, szybciej. Głodny jestem! – powiedział zdecydowanym tonem.
****


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 22:07, 11 Lip 2012    Temat postu:

Po imprezie, którą wyrządził syn policjanta, zostały tylko wspomnienia. Dom wyglądał co najmniej upiornie. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki los obierze ta domówka. W swoim pokoju leżał organizator. Adam przeciągnął się na łóżku po ciężkiej nocy z nieznajomą kobietą. Przetarł oczy z spojrzał na pary kopulujące w jego pokoju. Rozpoznał tam swoich kolegów. Rozejrzał się po zdewastowanym pokoju w poszukiwaniu tabletek na ból głowy. Nigdzie ich nie było. Jedyne co pozostało na swoim miejscu to… drzwi. Nałożył spodenki i ruszył ku nim. Ciężko było manewrować między zabawiającymi się kolegami. W końcu stracił równowagę i przewrócił się na jedną parę.
- Sory – powiedział, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi. A może nikt nie chciał na niego zwracać uwagi? Wstał i poszedł dalej. Złapał klamkę i pociągnął. Drzwi ustąpiły a młodzieniec wyszedł na przedpokój. – Łazienka! – pomyślał. Poszedł w jej stronę. O mało nie poślizgnął się na wymiocinach. Wszedł do łazienki i w wannie zobaczył trzy dziewczyny. Najwidoczniej odpłynęły po kilku głębszych. W rogu była apteczka. Sięgnął do niej i znalazł swój wymarzony skarb. Wyciągnął dwie i połknął. Zapił je wodą z kranu, którą wsysał nachyliwszy się do strumienia zimnej wody. Wszedł do kuchni. W lodówce został tylko kawałek sera, dwa jajka, trochę makaronu i olej w szafce. Wziął wszystko na patelnie i smażył. Zjadł i poszedł oglądać straty. Zaczął je wypisywać na kartce znalezionej obok drukarki, która także była zapisana na liście „do wymiany”.
- komputer
- drukarka
- stół w salonie
- lustro w przedpokoju
- mikrofalówka
- szklanki itp.
- telewizor
- kino domowe
- kaloryfer
- W sumie nie jest jeszcze tak źle! – pomyślał – Na zeszłej imprezie było ze dwa/trzy razy więcej do wymiany. – powiedział do siebie i uśmiechnął się. Dziarsko zaczął budzić ludzi. Jednakże dwoje imprezowiczów nie mogło się obudzić. Sprawdzili tętno. Oboje nie żyli. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Chłopacy zebrali się nad ciałami.
- Co teraz zrobimy?! – zaczął z niepokojem Tomek.
- Zamknij się! Boisz się?! – odpowiedział mu Radek.
- Dzwonimy na policje? – spytał Łukasz.
- Adam. To twój dom. Co robimy? – sprecyzował pytanie Janek.
- Zakopiemy ich. – odrzekł Adam.
- Coś Ty?! Pogrzało Cię?! – zaczęli mówić koledzy.
- Chcecie zostać aresztowani i skazani za nie umyślne spowodowanie śmierci? Bardzo dobrze wiemy co tu się działo. Musimy ich zakopać. Nie ma innej opcji.
- A nie trzeba ich spalić? – spytał Łukasz.
- Walić to. Wierzysz w te historię?
- No nie ale…
- Żadne ale. Idziemy. – zdecydowali.
Wyszli pewni siebie. Wzięli worki na śmieci i zapakowali do nich ciała. Dziewczyny sprzeczały się, ale zostały przyprowadzone do porządku i pouczone, że jeśli pisną choć słówko to skończą tak jak oni. Otworzyli bagażnik samochodu i wsadzili tam trupy. Zostawili resztę imprezowiczów w mieszkaniu i zakazali wychodzić. Janek miał pilnować by nikt nie wyszedł z mieszkania, zanim chłopacy nie wrócą. Ruszyli. Jechali w ciszy. Nawet nie mieli włączonej muzyki. Ich poważne spojrzenia spotykały się często w lusterkach i szybko uciekały od siebie.
- Co my teraz zrobimy? Jak się rodzice dowiedzą to mnie zabiją! – zaczął histeryzować Łukasz.
- Przestań! – odwrócił się Adam – Jeszcze raz zaczniesz to ja Cię zabiję.
Dalszą drogę spędzili w kompletnej ciszy. Nawet nie próbowali zaczynać rozmowy o czymś innym. Jechali w zamyśleniu. Słychać było tylko warkot silnika. Radek prowadził pewnie. Jechali główną drogą jakieś dwadzieścia minut i skręcili w las. Po pięciu minutach zatrzymali się i poszli poszukać dobrego miejsca na pochowanie trupów. W końcu znaleźli odpowiednią ziemię. Dość miękką by można było kopać i mało podejrzane. Adam i Radek zaczęli kopać. Stwierdzili, że jeden dół wystarczy. Nie będą się męczyć.
- Dawać ich tu – krzyknęli do towarzyszy niedoli.
- Już – odezwali się Łukasz i Tomek. Poszli do bagażnika i otworzyli go. Złapali pierwszą ofiarę. Była to kobieta, widzieli to po wadzę i krągłym biuście wystającym spod worka.
- A gdyby ją tak… - zagadnął Łukasz.
- Co Ty nekrofil? Pogięło Cię czy co? – odezwał się Adam. – Dawaj ją tu. – powiedział i niechętnie Łukasz zrzucił ją na dół. – Idźcie po Jarka. – Rzekł Radek z małym przejęciem, gdyż nie lubił jego towarzystwa.
Podeszli po drugie zwłoki lecz ich nie było. Przerażeni rzucili się w stronę dołu. Sądzili, że ich koledzy robią sobie z nich żarty. – Gdzie jest trup?! – krzyczeli.
- Co? Jak to gdzie jest? – powiedział organizator.
- O… o… on jest za Tobą!! – krzyknął Łukasz i ruszył w stronę auta. To samo zrobili koledzy, kiedy zobaczyli jak Jarek łapie w swoje ręce Adama, przewraca go i gryzie w szyje.
- Wampiry atakują! – mówiła reporterka. - Dzisiejszego ranka szóstka wampirów (pięć mężczyzn i jedna kobieta) zaatakowali miasto. Prosimy wszystkich o zostanie w domach bądź ucieczkę jak najszybciej i jak najdalej stąd.
- To oni! – krzyknęły dziewczyny trzymając w ręku pilota – idą po nas! Umrzemy! – zaczęły krzyczeć i płakać. Janek nie wiedział co ma zrobić. Chciał je jakoś uspokoić, lecz nagle zobaczył na suficie dziwne znaki… Układały się w trumnę…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eeuf
Administrator



Dołączył: 27 Mar 2012
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vanilla sky

PostWysłany: Pią 11:10, 13 Lip 2012    Temat postu:

Impreza lepsza niż w Kac Vegas a wampiry od tych Zmierzchowych xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 18:21, 13 Lip 2012    Temat postu:

Haha no pewnie Smile jutro cisne na pozegnanie szwagra bo do anglii jedzie szkoda bo jest bardzo fajny Sad jak wracalem dzis z roboty to wpadlem naw nowa historyjke :p a to z wampirami mysle ze warto rozwinac Smile co o tym sadzicie? Czy poprostu bedziecie szczerzy i powiecie ze slabe i nie oplaca sie? :p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volar




Dołączył: 09 Maj 2012
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 23:49, 31 Sie 2012    Temat postu:

Hell yeah ! Very Happy
Cytat:
Dziękujemy za przesłanie opowiadania na konkurs „Poznań Fantastyczny”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.seether.fora.pl Strona Główna -> Pisarze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin